Jeśli tylko oglądaliście jakiś serial, to możecie przeczuwać, co stanie się w ostatnim odcinku sezonu. Złowrogi cień wiszący nad bohaterami wreszcie pojawi się na pierwszym planie, a wszystkie wątki połączą się w całość. Jak uprzedzałem na początku, u nas może nie pójdziemy dokładnie tą drogą, ale planując ostatnią rozmowę chciałem, by poza tradycyjną formą, miała ona także charakter luźnego suplementu, spinającego wszystkie dotychczasowe wywiady. Rozmowa jest konkretna, godna dwuczęściowego season finale, ale to też zasługa tego, że również ja pozwalałem sobie czasem na nieco dłuższe wypowiedzi. Jedziemy.
Jazzwhisky: W błyskawicznym skrócie – najpierw, dawno temu, była Twierdza, potem kilka mniejszych inicjatyw, potem Tsukuru Archive, a potem… trochę zniknąłeś na kilka ładnych lat?
Michu: Zniknięcie to trochę zbyt mocne słowo. Przestałem się praktycznie udzielać, ale od lat mam nawyk, że pierwsza strona, na którą wchodzę po odpaleniu przeglądarki, to TA. Starałem się śledzić w miarę na bieżąco scenowe życie, czasami zmoderowałem jakiś komentarz. Ale fakt, te kilka ostatnich lat to był mój życiowy rollercoaster, w którym trudno było znaleźć czas na RPG Makera.
Jazzwhisky: No tak, przeglądałem forum i w zasadzie nie było cię całkiem tylko na przełomie lat 2017/2018. Ale twórczo, jeśli chodzi o RM, to jednak prawie dziesięcioletnia wyrwa. Powrót był nieuchronny, bo kiedyś wszystko udaje się wreszcie poukładać?
Michu: Z tego, co pamiętam, ostatnia taka poważniejsza aktywność twórcza to byli Bracia de Posaran w 2013 roku, których demo pewnie w końcu odświeżę i opublikuję. Cały czas dłubałem coś w RPG Makerze, głównie dla własnej frajdy. No i ta frajda była też czynnikiem decydującym o tym, by wrócić do aktywnego działania na scenie. Jestem bardzo związany emocjonalnie z ludźmi, programem i całą otoczką. O powrocie trochę zdecydował też fakt, że muszę mieć stałe ujście dla swojej kreatywności, a na tym etapie mojego życia czas i nabyta umiejętność jego organizacji pozwoliły mi na ponowne zaangażowanie się w RM.
Jazzwhisky: O ludziach zaraz, ale najpierw, kończąc wstęp, nie mogę nie zapytać… Dlaczego RMteka, a nie rewolucyjny powrót pod szyld TA, które stawiałeś w 2006 roku jako głowa teamu, obok kvacha, ShaQa i mnie?
Michu: Z kilku powodów. Po pierwsze, działalność publikacyjna, jaką chciałem prowadzić, w moim odczuciu nie pasowała do profilu TA, które było pomyślane jako baza zasobów, gier i archiwalnych perełek. Po drugie, RMteka jako strona-córka Retrobiblioteki ma korzystać z zasięgu, jaki z mozołem budujemy na stronie matce, by zachęcać do RM nowych ludzi. Po trzecie wreszcie, a jest to okoliczność nie mniej ważna, nowy sajt wprowadza do społeczności nową energię, którą trudno byłoby wytworzyć na Tsukuru Archive. Z perspektywy czasu to chyba dobra decyzja, bo RMteka publikuje regularnie, a skład redakcji wciąż się powiększa.
Jazzwhisky: Z Kleo rozmawiałem właśnie głównie o grach i community, jak to wygląda z perspektywy powrotu? W końcu produkcje mocno się zmieniły, a skład osobowy społeczności i otoczka chyba nie mniej. Rzeczywiście nadal czujesz się z tym związany, tu i teraz? czy to jednak bardziej pamięć i nostalgia?
Michu: To jest temat na spory artykuł, nie wiem czy uda mi się to przekazać w skondensowanej formie. Mówiąc o tym, że jestem związany z ludźmi, miałem na myśli ogół ludzi zainteresowanych i dłubiących w RM. Nie licząc Ciebie, kvacha, krulika i kilku innych, nigdy nie byłem jakoś specjalnie zakumplowany, na takim poziomie bardziej osobistym, z innymi osobami ze sceny, czego zresztą czasami trochę żałuję. Pewnie wspomnienia i nostalgia mają z tym sporo wspólnego, ale wciąż najbardziej w tej społeczności pociąga mnie to, że jest to najbardziej kreatywne środowisko, w jakim przebywałem.
Jazzwhisky: Mhm…
Michu: Jeśli chodzi o zmianę na poziomie jakości, dobrze widać rozwój sceny z perspektywy recenzowania takich tytułów jak Demons Legacy czy Ostatnia Łza. Warsztat i wymagania społeczności poszły mocno w górę, co bardzo mnie cieszy. Z drugiej strony wydaje się, że wszystko jest jakby spokojniejsze, nie ma takich wojen na śmierć i życie (z oczywistym wyjątkiem), jak kilkanaście lat temu. Nie wiem, czy to dobrze dla społeczności, ale z pewnością pozwala zachować ciśnienie w normie.
Jazzwhisky: Ale byłbyś w stanie jeszcze wrócić twórczo do wrzucania do gier bieżących elementów scenowych, jak np. w Sztuce Bycia Potworem?
Michu: Byłbym, ale to głównie dzięki Discordowi. No i humor z wiekiem mi się mocno wyostrzył, więc pewnie dziś takie SBP byłoby zrobione dużo lepiej.
Jazzwhisky: Znajdziesz w tym wszystkim czas, by wreszcie pograć w produkcje z pierwszego Konrad Championship? Też masz poczucie, że jak z Discordem i RMteką, trudno przecenić tę inicjatywę Yoro i Suruska?
Michu: Właśnie sprawdziłem listę pierwszego KC i grałem już w Trzy Małe Świnki, Świnie w Kosmosie, Slime Wars, Gang Szlam, Ezechiela Jonesa, Pig Heista oraz Maga i Czachora, więc nie jest tak źle (choć nie wszystko skończyłem). Gdzieś już chyba o tym wspominałem i powtórzę to z pełną premedytacją – Konrad Championship to najlepsze, co przydarzyło się polskiej scenie od czasu powstania TA na poziomie mobilizacji do tworzenia gier. To ten typ konkursów, których zawsze zazdrościłem zagranicy. Mimo drobnych potknięć, robota jaką wykonali Yoro i Surusek zasługuje na słowa uznania i mobilizację do zorganizowania kolejnej edycji. Przy okazji tych konkursów dobrze widać kolejną rzecz, która strasznie mi się podoba w ostatnich latach – opisywanie, nawet krótkie, wszystkich prac uczestników konkursu w jednym poście przez danego użytkownika. To najlepszy rodzaj feedbacku, który sam też staram się uskuteczniać.
Jazzwhisky: Idąc dalej, odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że najbardziej zaskakującą okazała się moja rozmowa z Dragon Kamillo. To też dlatego, że niemal wszyscy wciąż mamy pewien sentyment do Twierdzy?
Michu: Ze statystyk wynika, że wywiad z DK jest trzecim najchętniej czytanym (po Kleo i Demonie), ale z pewnością odbił się najszerszym echem w naszej społeczności. Oczywiście wynika to z faktu, że Dragon wciąż jest redaktorem Twierdzy, wokół której w ostatnich miesiącach wytworzyła się naprawdę toksyczna atmosfera. Sentyment też może mieć z tym coś wspólnego, ale raczej stawiałbym po prostu na ogólne napięcie związane z tą, nomen omen, stroną.
Jazzwhisky: Całe to zamieszanie ma też jakieś wyraźne plusy?
Michu: Z pewnością. W tej kwestii lepiej wypowiedziałaby się Kleo, ale ostry konflikt pobudza do działania obie strony, co widać chociażby po liczbie tekstów publikowanych ostatnio na Twierdzy (abstrahując już od ich jakości) czy aktywności na discordowych kanałach Gospody i Ultimy. Ta sytuacja dobrze pokazuje też, komu naprawdę zależy na dobru społeczności, a komu na załatwianiu prywaty i własnych frustracji. Swoją drogą, pamiętasz, kiedy ostatnio mieliśmy tak silną polaryzację na scenie? W tym zakresie Twoja pamięć jest dużo lepsza niż moja.
Jazzwhisky: Chyba nieco przed 2010 rokiem, gdy jeszcze podrygiwały Rmxp.pl, Zamthir, TiTek, a Gospoda (na tamten czas padająca co kilka miesięcy) i RM Archive były rozdzielne. Zresztą kilku redaktorów czy [ocenzurowano!!!] szczerze znienawidzili pomysł tej fuzji. Powstało nawet nowe forum byłego, nagle zaktywowanego, admina Gospody i części ekipy kojarzonej z Twierdzą, ale wszyscy szybko się rozmyli. Najważniejsze jednak, że Rep skorzystał z mojej propozycji i w niej wytrwał, a w międzyczasie miejsce w redakcji rpgmaker.pl zajęła nowa jakość – czyli takie osoby jak DK czy Kleo. Wkrótce zresztą pozostałe sajty przestały istnieć, zatarły się ostatnie podziały, a atmosfera ładnie się wyciszyła. Fuzja pozwoliła zebrać ludzi w jednym miejscu, potem także tych oryginalnie z Ultimy, myślę, że był to bardzo dobry krok. Ale teraz, co ze zniknięciem pirackich wersji RM? Ostatecznie to cios, czy jednak korzyść dla ogółu community?
Michu: Pirackie wersje powinny zniknąć z Sieci w momencie pojawienia się powszechnego dostępu do wersji legalnych. Pomijając wszystkie te kwestie, które zawsze są dyskutowane w kontekście moralnych aspektów piractwa, nielegalna dystrybucja uniemożliwiała naszej scenie jakiekolwiek ruchy naprzód. Warunkiem, że pojadę językiem prawniczym, sine qua non [koniecznym] jakiejkolwiek współpracy z czynnikami oficjalnymi było wyrugowanie pirackich wersji programów. Nie mówiąc już o tym, że często były to wersje zabugowane lub zawirusowane, a decyzję Repa o dołączeniu do RTP wersji ME (czyli 2003) zupełnie nowych plików, przez co wciąż pojawiają się problemy ze zgodnością, uważam za jeden z największych skandali naszej społeczności. Do dziś pamiętam, jak gardłowałem przeciwko temu pomysłowi, gdy się pojawił.
Jazzwhisky: A gdyby dziś przysłowiowy Stanior przejął sajt, albo wydawca RM podjął środki, które doprowadziłyby do zniknięcia całej inicjatywy z sieci, to miałoby jeszcze jakieś większe znaczenie?
Michu: No pewnie. Twierdza to, że sparafrazuję Twoją niedawną wypowiedź, coś więcej niż tylko ludzie, którzy ją aktualnie tworzą. To kawał historii, zbiór sporej liczby zasobów i największa polska baza gier. Życzę jej jak najlepiej, zwłaszcza że stanowi obecnie jedyną konkurencję dla RMteki. To z niszczącymi ją ludźmi mam tylko problem.
Jazzwhisky: Mhm, to chyba zamyka nam ten temat. Jesteś bardziej choleryczny, jak Amel, czy chłodny, jak Viuys?
Michu: To zależy od okoliczności. Staram się podchodzić do wszystkiego na spokojnie i szukać polubownych sposobów załatwiania sporów. Jeśli chodzi o scenę, chyba nic nie jest już w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Za to reakcję choleryczną wywołują u mnie roszczeniowi klienci, z którymi muszę się spotykać w życiu zawodowym.
Jazzwhisky: Pytam też, bo gdy zaczęliśmy znowu rozmawiać, głównie z okazji RMteki, to wydałeś mi się bardzo… niewzruszony? Pomijając fakt, że zapomniałem już po prostu jak nie bardzo angażowałeś się w różne scenowe afery, to w końcu jest tak, że niewiele rzeczy wzbudza twoje emocje, czy jednak po prostu starasz się tego nie okazywać, ograniczać ich wpływ na twoje zachowania i decyzje?
Michu: Wręcz przeciwnie, ja jestem osobą bardzo empatyczną, swego czasu przejmowałem się dosłownie wszystkim, co mocno odbijało się na moim zdrowiu psychicznym. Dlatego świadomie pracowałem nad tym i teraz zaangażowanie emocjonalne (to dobre i złe) staram się rezerwować wyłącznie dla swojej rodziny i najbliższych przyjaciół. Poza tymi sferami dbam o to, by angażować się emocjonalnie tylko wtedy, gdy niesie to ze sobą pozytywne emocje (takie jak np. tworzenie czegoś fajnego). Z tych powodów wszelkie scenowe afery mnie nie ruszają, a stanowią jedynie punkt wyjścia do analizy tego, co można z nich pozytywnego wynieść dla sceny jako całości.
Jazzwhisky: Amel nie bardzo chciał rozmawiać ze mną o depresji, ale czy to już trochę jest tak, że robi się z tego stały element życia młodego twórcy, nawet dalej – mężczyzny, jak z memów z cyklu starter pack, który trzeba pokonać?
Michu: Szczerze mówiąc – nie wiem. Na podstawie grupy swoich bliższych i dalszych znajomych stwierdzam, że depresja to temat strasznie powszechny, często jest nieleczona i może prowadzić do destrukcji więzi społecznych, a z tego krótka droga do myśli samobójczych. Nie można jej nie doceniać, ale jestem zdania, że nie należy się też jej wstydzić. Od lat gimnazjalnych trzymam się z ludźmi bardzo kreatywnymi (głównie muzycy, z racji tego, że sam gram na kilku instrumentach i mam za sobą drobne występy sceniczne, ale też pisarze i malarze), gdzie depresja występuje bardzo często. Może faktycznie istnieje jakaś korelacja pomiędzy buzującą kreatywnością, a podatnością na tego typu schorzenia? Nie chcę tego kategorycznie stwierdzać, bo nie mam odpowiedniego wykształcenia by się mądrzyć w tym temacie.
Jazzwhisky: Ale sam nie masz takich doświadczeń?
Michu: Przechodziłem przez depresję, wszystko co mówię na ten temat to wynik moich własnych przemyśleń i sposobów na radzenie sobie z nią. Zawsze też chętnie pomagam ludziom, w ramach moich nieprofesjonalnych możliwości, gdy sygnalizują mi takie problemy.
Jazzwhisky: I myślisz, że na ten czas, jest jakaś inna codzienna metoda, niż po prostu starać się funkcjonować, działać, tworzyć, nie szukając w głowie dodatkowych przeszkód, oczywiście w miarę swoich możliwości?
Michu: Tak, i tą metodą jest udanie się do specjalisty po fachową pomoc. Nie ma jednego złotego środka na wyjście z tego, ponieważ depresja ma masę różnych przyczyn i przebiegów. Mi pomaga w utrzymaniu zdrowia psychicznego tworzenie, ale u kogoś innego skuteczny może być wyjazd w Bieszczady lub poszukiwanie dawno zapomnianych przyjaciół z dzieciństwa. Dość powszechnie (patrz – przykład Krzysztofa Gonciarza) zaleca się zmianę środowiska zamieszkania/pracy/szkoły, ale to żadna reguła. Źle udzielona pomoc często pogłębia tylko stan chorego, dlatego nie chciałbym generalizować. Najważniejsze to uświadomienie sobie lub komuś innemu, że depresja się pojawiła, i zachęcenie go lub przekonanie siebie samego do szukania pomocy u specjalistów.
Jazzwhisky: O ile takie postaci jak Zombik, Ska’ciu czy Charlie Vermin są najprawdopodobniej rekordzistami jeśli chodzi ilość produkcji stworzonych w RM, to nie mam cienia wątpliwości, że bijesz wszystkich jeśli chodzi o ilość internetowych inicjatyw, wliczając także te niezwiązane z Makerem. Pamiętasz jeszcze o nich i o tym, co motywowało cię wtedy do takiej aktywności?
Michu: Do dziś pamiętam moją pierwszą internetową aktywność – napisałem poradnik do gry Dragon Ball Z: Buyū Retsuden i wysłałem go na cudowną, nieistniejącą już stronę Dragon Ball Games. Miałem wtedy duży problem, bo musiałem wymyślić sobie nick, a ten z podwórka absolutnie mi się nie podobał. Ostatecznie zostały dwie możliwości – Dr Gero i Michu. Nietrudno się domyślić, którą wybrałem. Od tamtego czasu stworzyłem chyba ze 30 stron, z czego kilka działa do dzisiaj (dumny jestem zwłaszcza z bloga o japońskiej muzyce http://haikarabeautiful.blogspot.com/). Angażowałem się w ziny i pisałem teksty do niezliczonych miejsc. Do tego typu działalności od dwudziestu kilku lat motywuje mnie to samo – chęć dzielenia się swoją pasją. Między innymi dlatego tak mocno zakotwiczyłem na polskiej scenie RM.
Jazzwhisky: A jeśli chodzi wyłącznie o RM, pamiętam, że tylko w czasach pomiędzy Twierdzą a TA było tego trochę: Magic Forum, reaktywacja Gildii, Tokei… Pamiętasz np. oryginalny Bastion, który przez chwilę współtworzyłeś m.in. w nieco egzotycznym duecie, razem z arevulopapo? [redakcję uzupełniali Super Vegeta oraz Czarny]
Michu: To jest właśnie mój straszny problem – takie rzeczy szybko wylatują mi z pamięci. Oczywiście Tokei to moje ukochane dziecko, ale już Gildię pamiętam jak przez mgłę, a o tym, że rozmawiałem coś dłużej z arevulopapo nie pamiętałem w ogóle. Wiesz co, znalazłem jeden folder z różnymi layoutami. Jest tutaj też masa rzeczy do RM. Z tych plików wynika, że musiałem pracować także nad trzecim numerem Anakoreto.
[Przeglądamy zbiór szablonów i szkiców najróżniejszych inicjatyw – od wspomnianego, niewydanego numeru Anakoreto, przez sajty poświęcone tematyce fantasy, aż po robocze wersje layoutów Tsukuru Archive i wizji papierowego wydania Tokei. Część z nich możecie obejrzeć poniżej.]
Jazzwhisky: Bastion to też miała być jakaś bardziej publicystyka?
Michu: Tak, Bastion to miała być publicystyka. Wiem, bo tak jest na layu napisane. Jak przez mgłę coś mi się przypomina, że to miały być głównie poradniki i felietony.
Jazzwhisky: Ale pamiętasz coś, czemu nie wypaliło?
Michu: Wydaje mi się, że albo teksty nie były na takim poziomie, na jakim miały być, albo szybko straciliśmy zapał bo nie było feedbacku.
[Sprawdzamy tematy na Oazie z roku 2005 – http://tsukuru.pl/inne/oaza/viewforum.php?f=20 – i rzeczywiście, w tamtych czasach prowadzenie podobnych inicjatyw było nad wyraz… kłopotliwe.]
Jazzwhisky: Właśnie, wracając do teraz, w dotychczasowych wywiadach, niekoniecznie wprost, przewijał się wątek pewnej niepewności dotyczącej RMteki i jej dalszego rozwoju. Masz poczucie, że teraz wszystko na tyle się ustabilizowało, że sajt nie podzieli losu wielu poprzednich, choćby poprzez zawieszenie publikacji? Z jakiegoś powodu wszystkim nam kiedyś mija zapał i bywa, że wtedy kierujemy się w zupełnie inne strony.
Michu: Rozumiem wątpliwości co do RMteki, zwłaszcza że historia polskich inicjatyw zdaje się przemawiać za takimi wnioskami. No i powiedzmy sobie szczerze – zapał zawsze się kiedyś kończy, dlatego tak ważne jest, by nowe osoby swoją inicjatywą wspierały działalność tego typu miejsc. Wydaje mi się jednak, że RMteka w przewidywalnej przyszłości nie podzieli losu RM+ czy wszelkiej maści Lasów RPG Makera. Po pierwsze, staram się do niej podchodzić bardzo profesjonanie, uczciwie traktując prace swoje i innych. Po drugie, nasz redakcyjny skład wciąż się powiększa i mniej lub bardziej natarczywie staram się szukać wciąż nowej krwi. Po trzecie, zanim powstała RMteka, zaliczyłem okrągły rok regularnych publikacji na Retrobibliotece (która ma się coraz lepiej!), przez co wiem jak organizować tego typu miejsce. I po czwarte wreszcie – mam przemyślany plan publikacji. Wiem, że część redaktorów męczy to, że ich tekst pojawia się np. 3 tygodnie po jego przesłaniu, ale żeby strona działała tak, jak trzeba, musimy się nauczyć cierpliwości. Dobry plan publikacyjny oznacza ciągłość i brak pośpiechu, przez co teksty nie muszą powstawać z dnia na dzień. To komfort, dzięki któremu za chwilę skończymy pół roku bez żadnej poważnej wpadki.
Jazzwhisky: Co myślisz w ogóle o filmowym formacie let’s play, który w ostatnich latach zdobył ogromną popularność?
Michu: Naprawdę nie chcę brzmieć jak stary dziad, ale serio nie rozumiem boomu na ten format. Sam miałem z nim styczność jedynie w charakterze solucji do Iconoclasts i śmiesznych dialogów z Wiedźmina, ale trudno mi sobie wyobrazić oglądanie let’s playa w kategoriach rozrywki samej w sobie. Za to zjawisko to z punktu widzenia prawa autorskiego jest bardzo interesujące. Nie wątpię też, że let’s playe są ważną cegiełką dokładaną do polskiej sceny.
Jazzwhisky: Ale widziałbyś w ogóle miejsce na jakieś materiały wideo na RMtece?
Michu: Na tę chwilę nie wyobrażam sobie, jak miało by to wyglądać. Ale nie z powodu uprzedzeń do materiałów wideo, po prostu nie siedzę w tym klimacie i trudno ocenić mi coś z profesjonalnego punktu widzenia. Jednak jak zawsze otwarty jestem na nowe propozycje – jeśli ktoś przyjdzie z dobrym pomysłem i chęciami do realizacji – na pewno go nie pogonię!
Jazzwhisky: A co z RMXP i nowszymi wersjami Makera? Pamiętam, że obaj byliśmy zawsze zapaleni raczej tylko do starszych wersji RM, obrywaliśmy nawet za to wielokrotnie. Czy teraz, jak w rozmowie z GameBoyem i Ekhartem, możemy tylko ubolewać, że nie ma w zasadzie nikogo, kto chciałby aktywnie archiwizować scenową twórczość z czasów świetności RMXP?
Michu: Pomijając zupełnie kwestię nostalgii, gry wykonane w wersjach 2000/2003 przemawiają do mnie po prostu na poziomie estetycznym. Jak nie raz wspominałem, bardzo chętnie przyjmę każdą pomoc związaną z nowszymi Makerami (przy okazji zachęcam do wspierania bazy na naszym forum! [wciąż czeka tutaj – http://tsukuru.pl/forum/viewforum.php?f=46]), naprawdę chciałbym zachować choćby część tej ogromnej spuścizny. Dziś, po latach, nie mam już żadnych uprzedzeń do nowszych Makerów. Byłoby to zresztą naiwne, biorąc pod uwagę obecne rozmiary sceny.
Jazzwhisky: Zbliżając się do końca, jakie masz już zupełnie własne plany co do RMteki?
Michu: Za chwilę skończę wielki tutorial (zostały mi do napisania dwie lekcje) do RM2k/3, następnie zaczynam kolejny wielki tutorial poświęcony tworzeniu własnego CMS-a. Chciałbym w przyszłości mieć recenzje wszystkich polskich gier wydanych w 2k/3. Mam też pozwolenie na tłumaczenie masy tekstów z angielskiego, więc jest co robić. Kto wie, jakie jeszcze pomysły wpadną nam do głowy w przyszłości?
Jazzwhisky: Myślisz, że jest w tym wszystkim jeszcze przestrzeń na powrót do formatu internetowych społeczności, jaki znamy sprzed kilkunastu lat? Dziś wszystko jest inne, bardziej poukładane, zorganizowane, ale też jakby zdystansowane, bez tej szaleńczej pasji, którą znamy z naszych pierwszych lat w sieci.
Michu: Chciałbym wierzyć, że tak, ale ostatnie kilka lat raczej nie pozwala na takie założenia. Choć muszę powiedzieć, że światełko nadziei daje Discord. Na przykładzie facebookowych grup z memami, które następnie przekształcają się w rozbudowane kanały na Discordzie, można stwierdzić, że ludzie potrzebują społeczności tego typu. No i raczej poziom kreatywności nie znika w narodzie, po prostu kierowany jest w inną stronę (patrz: kanały na YouTube czy profile instagramowe).
Jazzwhisky: Ok, pora na ostatnie ostatnie pytanie. Jaką następną grę zobaczymy od ciebie? Dopracowany Bastion, rozbudowaną wersję Czarnego Smitha, czy jeszcze coś innego?
Michu: To wszystko zależy od czasu, który uda mi się wygospodarować na RM. Na 90% będzie to lekko dopracowany Bastion, przy czym będę chciał zachęcić scenowiczów do aktywnego udziału w pracach koncepcyjnych nad tą produkcją. Czarny Smith z dalej pociągniętą fabułą to pewnie raczej temat na końcówkę roku. Korzystając z okazji, chciałbym zachęcić wszystkich czytających do komentowania artykułów na RMtece – dzięki temu mocno rosną nam zasięgi w wyszukiwarkach, a to się z kolei przekłada na docieranie do zupełnie nowych osób, które mogą się okazać kolejnymi aktywnymi członkami naszej społeczności!
Niezwykle mi miło jeśli dotarliście przez wszystkie rozmowy aż tutaj. Mimo rozmiarów tekstu (mój rozmówca zdecydowanie nie szczędził słów!) muszę dodać, że tym razem i tak musiałem się mocno powstrzymywać. Z Michem najchętniej rozmawiałbym jeszcze długo, część mniej palących tematów będzie jednak musiała poczekać na inną okazję. Ósmy odcinek serii kończy przy tym wiosenny sezon, pozostawiając nadzieję, że spotkamy się ponownie jesienią. Nasza społeczność to ogrom różnorodności – i wciąż jest wiele nietuzinkowych, kreatywnych postaci, z którymi chciałbym porozmawiać. Bardzo dziękuję, dołączam się do apelu o komentarze i… do przeczytania!
Rozmawiał Jazzwhisky
Bardzo ciekawy wywiad. Przyznać muszę, że czytało mi się go jakoś bardziej naturalnie. Głównie za sprawą faktu, iż Jazz nie musiał wyciągać informacji z rozmówcy, a i sam dodatkowo więcej się wypowiadał. Szkoda, że to już koniec tego sezonu. Pozostało tylko czekać na jesień!