Mówią, że dobry film zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno rosnąć. O to będzie chyba w tej serii trudno, ale skupmy się na innej zasadzie i spróbujmy nakręcić dobry pilot serialu. Zatem bez przydługiego intro, wszystko co chcielibyście wiedzieć, ale boicie się o to zapytać. Kleo.
Jazzwhisky: Wiesz mniej więcej ile gier spod RM przeszłaś?
Kleo: Ojć, nie mam pojęcia. Mnóstwo?
[Zaczynamy dla przykładu sprawdzać pełne wersje z GF 2019. Ustalamy, że Kleo pograła dłużej w 21 z 29 produkcji.]
Kleo: Nie wszystkie skończyłam, bo raz – nie wszystkie były dobre, a dwa – BS Ska’cia. Ostatnie GF-y są też nieco mniej miarodajne, wcześniej grałam we wszystko jak leci, a teraz bardziej wybredna jestem.
Jazzwhisky: Rozumiem. A zgadniesz trzech autorów, którzy zdobyli łącznie najwięcej głosów w całej historii GF, od pierwszej edycji w roku 2007?
Kleo: Ojoj, aż tak daleko nie sięgam pamięcią… ale poszłabym w ilość, pamiętam GF-y, które zdominował Zombik. Z samej liczby gier, które wydał, obstawiam, że mógłby być w czołówce. Ostatnio dość się rozpycha Yoroś, kiedyś świętej pamięci ravenone, no i Noruj też ma fajną historię scenową…
Jazzwhisky: Mhm, trafiłaś w sumie dwóch. [ravenone i Zombik, zabrakło Diablo, autora m.in. Teatru Arymana]
Kleo: O, serio?
Jazzwhisky: Tak. Ale to jeszcze nie wszystko, prawda? Przy produkcji ilu gier współpracowałaś, jako tester, tłumacz, ktoś jeszcze?
Kleo: To też mi trudno policzyć, ale tych będzie zdecydowanie mniej. Tak szacuję, że może około 20? Ale też sporo było takich, które nigdy nie wyszły.
Jazzwhisky: To w całym tym kontekście, bardziej się czujesz jak obserwator, co w coś zagra, zrecenzuje, skomentuje czasem, czy jednak zupełnie pełnoprawny user, część polskiego RM-community?
Kleo: Czekaj, a to bycie graczem jakoś się kłóci z uczestnictwem w community? Jasne, że się czuję pełnoprawną członkinią. Ale nie od początku, rzeczywiście. A poza tym mam na koncie niezrealizowaną zapowiedź, jestem RM-owcem z krwi i kości.
Jazzwhisky: Bo wiesz, od zawsze są takie skrajne głosy, że jak ktoś nie wydał własnej gry, nie poświęca się RM niczym fanatyk, to tak jakby nie miał pełnych praw, jakby nic nie robił nawet.
Kleo: Ta, nawet wiem, czyje to głosy… Co chyba oznacza, że siedzę w tym po uszy.
Jazzwhisky: I co z nimi? irytujące?
Kleo: Mocno irytujące, niesprawiedliwe i do głębi bez sensu.
Jazzwhisky: Z oczywistych powodów nie będę pytał dlaczego, ale… Ciebie osobiście to kiedyś jakoś dotknęło?
Kleo: A wiesz, że nigdy? Choć moment… Były takie drobiazgi, że nie doceniam czegoś tam, że jadę po grze za coś, co jest w niej ważne i dobre, nie widzę nakładu pracy, czy stopnia jej skomplikowania. Chyba głównie w tym rzecz, ale ja odbieram gry tak… czysto, powiedziałabym. Albo mi się podobają, albo nie. Albo się fajnie gra, albo nie. I tyle w zasadzie.
Jazzwhisky: Pamiętasz przy testowaniu których gier zmęczyłaś się najbardziej?
Kleo: Pamiętam doskonale. Mam nadzieję, że Kryzz się nie obrazi, oczywiście Opowieści z Edorii. Poziom trudności, no i liczba walk, kilkadziesiąt godzin roboty, lekko licząc. Bliżej stu, niż pięćdziesięciu, na pewno. Ale fajnie się z Kryzzem współpracowało, słuchał uwag, zadawał dobre pytania, no a wtedy jakoś idzie. Aż mi się ravenone przypomniał. Jak w chyba Genezie znalazłam błąd, to tak dalece nie mógł w niego uwierzyć, że aż dopytywał, czy na pewno nie grzebałam przy projekcie. Była jeszcze taka dziwna gra… przygodowa, z bardzo pokrętnymi zagadkami. Projekt „KAMA”.
Jazzwhisky: Zmieniając temat, da się odczuć, że polska społeczność RM ma wyraźnie męski charakter?
Kleo: No ilościowo zdecydowanie się da. Jestem bodaj jedyną, która wytrzymała z wami tak długo…?
Jazzwhisky: Pytam bardziej o atmosferę.
Kleo: A tego chyba nie umiem ocenić, powiem ci. Myślę o środowiskach, w których na co dzień się obracam, w życiu. W jednej pracy mam same kobiety, w drugiej niemal też. I tak próbuję znaleźć różnice w funkcjonowaniu między nimi a sceną… I chyba jakichś fundamentalnych nie widzę.
Jazzwhisky: Ale to korzystając z okazji, że dotykamy tematu twojej pracy [Kleo jest psychologiem pracującym w zawodzie], jest w ogóle jakiś rys, zestawienie cech wspólnych, którymi dałoby się opisać większość użytkowników Makera, przynajmniej tych, których poznałaś?
Kleo: Jeśli miałabym się pokusić o jakieś uogólnienie, to przychodzi mi do głowy w zasadzie tylko jedno słowo, są nietuzinkowi.
Jazzwhisky: A to, że jesteś bodaj jedyną kobietą, sprawia, że czujesz się traktowana inaczej, czy może wręcz przeciwnie?
Kleo: Tu też mi brakuje trochę porównania, ale możliwe, że jestem trochę inaczej traktowana, w obie strony. W sensie, że raz może mi się dostać za bycie kobietą, a z drugiej jednak daje to jakieś bonusy, prawie wszyscy są dla mnie uprzedzająco mili, mam wrażenie. Poza [ocenzurowano], naturalnie.
Jazzwhisky: Mhm.
Kleo: Opowiem ci historię, jak chcesz. Pamiętasz, jak jeden z użytkowników wymyślił sobie podcast RM-owy? Chyba ciebie też chciał do niego wciągnąć.
Jazzwhisky: Jak przez mgłę.
Kleo: Dawne dzieje dość. Nic z tego, koniec końców, nie wyszło, ale pomysł był. No i mnie też do niego zaprosił, a ja zapytałam czemu. No i uzyskałam odpowiedź, jej wydźwięk był taki, że nieważne, co będę gadać, to dobrze będzie, jak w tym podcaście się pojawię, bo kobieta zawsze przyciąga. To był chyba szczyt szowinizmu, z jakim się zetknęłam na scenie.
Jazzwhisky: Nie brzmi zbyt strasznie. Ale to, pomijając pewien kontekst, masz poczucie, że nie miał racji, czy miał?
Kleo: Jak wygrałam GFS [Kleo wygrała konkurs na najlepszą recenzję w 2013 roku], to też insynuował, że to dlatego, że mam cycki. No i widzisz, kurde, wcale nie mam pewności, na ile to jest prawda…
Jazzwhisky: Ale to skoro nie jesteś pewna jak jest, to dlaczego takie prowokujące rzeczy czy wręcz insynuacje, jak zakładam, cię drażnią?
Kleo: Właśnie dlatego, że nie jestem pewna. Choć akurat w tym wypadku raczej mnie to rozbawiło, tak po prawdzie, bo poczułam nutkę zazdrości. Ale to incydenty, zdecydowanie. Bo tak w ogóle to czuję się traktowana dość normalnie. Zaskakująco normalnie.
Jazzwhisky: A jak byłoby niezaskakująco?
Kleo: Bałam się, że będzie pod tym względem dużo gorzej. Gdybym była oceniana wyłącznie, bądź głównie przez pryzmat płci, a nie tego, co mam do powiedzenia. I nieważne, czy byłoby to oceniane lepiej lub gorzej.
Jazzwhisky: Czyli jest nieźle?
Kleo: Bardzo merytoryczna społeczność.
Jazzwhisky: Jest jeszcze jeden powiązany wątek, którego nieco już doknęliśmy. Nie jest chyba tajemnicą, że przez te wszystkie lata lubiłaś sobie porozmawiać z ludźmi na scenie, nawet dosyć prywatnie. To bardziej kwestia zawodowego przyzwyczajenia, zwykła babska ciekawość, czy jeszcze coś innego?
Kleo: Chyba wszystko po trochu. Głównie ciekawość. Jestem ciekawa ludzi w ogóle, a już takich, nietuzinkowych… no, to takich w szczególe. No i lubię słuchać, zwłaszcza jak ktoś opowiada historie. A ludzie z kolei lubią opowiadać historie o sobie, więc jak znajdą wdzięcznego słuchacza, to samo się toczy. Więc najpierw babska ciekawość, a potem zawodowe przyzwyczajenie do słuchania, jakoś tak. Potem doszła jeszcze współpraca, a przy tej okazji też się ludzi nieźle poznaje. Jeszcze miałam niezłą radochę, gdy tacy anonimowi i tajemniczy przestawali być anonimowi i tajemniczy. Przyznam się po cichu, że to lubię, a im bardziej ktoś tajemniczy, tym lepsza zabawa.
Jazzwhisky: Ale to nie było w tym nigdy żadnych szczególnych podtekstów?
Kleo: Z mojej strony nigdy.
Jazzwhisky: A z przeciwnej?
Kleo: A z drugiej bywało już inaczej, parę razy.
Jazzwhisky: To też normalne, naturalne?
Kleo: No, wydaje mi się, że owszem, zwłaszcza gdy poczytać co niektóre opowieści na discordzie… Na przykład o kfiatku. Pojawiła się kobieta, ma podobne zainteresowania, a i sama jakieś zainteresowanie okazuje, bo przecież pyta i słucha, no to czemu nie spróbować? Rozumiem to, a reszta jest już kwestią tego, jak ja na to zareaguję, prawda? Jak coś mi nie odpowiada, albo idzie za daleko, to zwyczajnie mogę to uciąć.
Jazzwhisky: Czyli chętni mogą nadal ustawiać się w kolejce?
Kleo: Teraz to już nie jestem pewna, czy by się znaleźli, spowszedniałam i bardzo mi z tym dobrze. A poza tym na scenie jestem po to, żeby grać w gry i o nich rozmawiać, inne aspekty życia niech zostaną tam, gdzie ich miejsce.
Jazzwhisky: No to wracając jeszcze do tematu gier, w które nie pograłaś… Jest coś, czego naprawdę nie lubisz w produkcjach spod RM? Coś, co powoduje, że jesteś gotowa, tylko z tego powodu, porzucić rozgrywkę, natychmiast?
Kleo: ABS.
Jazzwhisky: …
Kleo: Nie no, żart, ale nie do końca. Wyjątkowo nie lubię wyzwań zręcznościowych, jestem w nich zwyczajnie słaba. Ale jeśli gra mnie przyciągnie, to się zaprę i przemęczę. A irytuje mnie chyba to, co większość – coś co zbiorczo określiłabym jako nieposzanowanie gracza. Niechlujstwo, bylejakość, błędy… A jeśli jest dodatkowo okraszone arogancją, to wysiadam natychmiast.
Jazzwhisky: Będziemy powoli kończyć. Co sądzisz o RMtece?
Kleo: To też dość trudne pytanie. Bo dość z zasady cieszę się, gdy ludziom się chce, Michu do tego nieźle pisze i fajnie to wszystko wygląda.
Jazzwhisky: Ale?
Kleo: Ale raz, że nie jestem pewna, jak długo inicjatywa się utrzyma, nawet za mojej krótkiej scenowej pamięci Michu zakładał mnóstwo stron.
Jazzwhisky: A dwa?
Kleo: Nie jestem pewna, w jakim kierunku ma to zmierzać. Mam na myśli zawartość głównie, teraz mam wrażenie, że Michu nie bardzo może się zdecydować, co chce robić – recenzje, bazę gier, tutoriale, może zasoby dorzuci? Brakuje mi tożsamości. Tsukuru Archive było bazą gier i zasobów, a Goniec był od recenzji, wywiadów, publicystyki. Dla mnie chyba byłoby spoko, gdyby ostatecznie powstało z nowych scenowych inicjatyw coś jednego, na kształt Gońca. Brakuje mi go…
Jazzwhisky: Ale to znaczy, że twoja aktywność mogłaby powrócić na wyższy poziom? Skoro brakuje ci Gońca, ktoś musi pisać te teksty i recenzje… np. jak ty kiedyś. A ostatnimi czasy udzielasz się zdecydowanie mniej.
Kleo: Nie no, pisarsko już czuję się emerytką, zupełnie. Poza tym chyba brakuje mi już takiego entuzjazmu, w sensie, że kiedyś wszystko było dla mnie nowe, świeże, warte zauważenia i opowiedzenia innym, cóż to ja nie odkryłam. Na razie pozostanę trochę na obrzeżach. Śledzę i na pewno będę nadal śledzić to, co się dzieje, ale czy będzie z tego coś więcej, to nie jestem pewna.
Jazzwhisky: Ostatnie pytanie, z kim powinienem zrobić następny wywiad i dlaczego ma to być Yoroiookami?
Kleo: Wywiad z Yorosiem koniecznie trzeba zrobić, bo jako jeden z nielicznych na scenie oparł się mojemu urokowi i odmówił mi opowiedzenia całego swojego życia. Więc może tobie opowie?
Jazzwhisky: Dziękuję za rozmowę, postaram się sprawdzić.
Za dwa tygodnie – Yoroiookami.
Rozmawiał Jazzwhisky
Donry wywiad, milion lat z Kleo nie gadałem. Myślałem, że już zniknęła ze sceny całkiem pozostawiając po sobie jeno głuche echo, cyfrowego ducha, który od czasu do czasu pojawia się wśród wpisów i komentarzy. Pozdro.
Kleo od zawsze była dość nietuzinkową postacią sceny, i nie dlatego, że była kobietą i grała w gry. Miała w sobie pewien rodzaj magnetyzmu, chociaż napotykało się osoby, które twierdziły, że zainteresowanie jej osobą jest tylko dlatego, bo to płeć przeciwna, ja odczuwałem to inaczej.
Scena RPG Makera, to było dla niej poligon doświadczalny, taki rodzaj prasy, zbioru plotek i gier – wszystko co akurat lubiła. Dla jednym polska społeczność była sajtami i forami, ale istniało życie na gadu – gadu (teraz chyba jest to po prostu gg?). Kleo wracała do domu, odpalała komunikator i odkrywała ludzi, jak karty przeciwnika, w co raz to dalszej rozgrywce.
Gadała o scenie, o nich samych, to fakt ludzie często się otwierali, szczególnie młodzi, sam należałem do takich osób, no i wyłapywała błędy w projektach, szczególnie w dialogach. Redagowała nawet teksty na twierdzy, gdy ta wtedy jakoś jeszcze zipała – co ciekawe nawet jaszczura, który pod tym względem nie odstawał od reszty.
Fajne to były czasy, chociaż była ode mnie starsza o ponad 10 lat, to odcisnęła na mnie swoje piętno, rozmawiało się z nią jak równy z równym. Analiza i rozkładanie ludzi na czynniki pierwsze (tudzież już nie wiem sam czy to jednak kwestia babskiej ciekawości czy zawodu), ale jej wnioski na temat scenowych zmian i ruchów były fajne, podparte zebranymi informacjami, i często pokrywały się z późniejszymi zdarzeniami.
Jedna z nielicznych osób, dzięki którym jestem tu gdzie jestem, i mam co mam. W mojej rodzinie zawsze ktoś od strony mamy miał medyczne wykształcenie, jednak nikt z mojego rodzeństwa nie był zainteresowany kultywowaniem tego. Osobowość tej wrogiej ABS(om) Pani sprawiła, że jednak oprócz technika informatyka podtrzymałem również i tradycję.