The Try

Drzwi więziennego skrzydła otworzyły się z żelaznym trzaskiem i do środka wszedł strażnik. Ciężkozbrojny, w końcu w skrzydle tym trzymano skazanych na śmierć, a więc ludzi niebezpiecznych; w ich rękach śmiercionośny potrafił być nawet widelec. Dzisiaj, co zdarzało się rzadko, skrzydło było niemal puste. W jednej z cel, na ławie pod ścianą, siedział młody mężczyzna i rozmyślał. Usłyszawszy kroki strażnika wstał i podszedł do krat. Strażnik przyjrzał mu się uważnie. Wiedział, że chłopak dawno już podjął decyzję; młodzian wyglądał jednak w dziwny sposób sympatycznie, postanowił więc, zanim otworzy kraty, jeszcze raz się go spytać. „Jesteś pewien swojej decyzji? Nikomu jeszcze nie udało się przebrnąć przez Próbę”. Nie mylił się. Chłopak był zdecydowany. Zresztą, wcale mu się nie dziwił. Egzekucja miała odbyć się jutro, Próba była ostatnią szansą skazańca. W końcu tak naprawdę przegrywasz dopiero wtedy, gdy poddajesz się bez wiary w zwycięstwo, nie?

Więzienne korytarze, brudne i zakurzone, rozświetlane przez zatknięte na stojakach pochodnie, miały swój dziwny urok. Po kilkunastu dniach siedzenia w celi nawet zaszczurzała piwnica wydaje się piękna. Eskortujący skazańca strażnicy nagle rozstąpili się. Przejście Próby. Zasady były proste: uda się – jesteś wolny, nie uda się – zdechniesz z głodu i zeżrą cię szczury. Przejście nie posiadało żadnych zdobień, niczego, co mogłoby udzielić jakiejkolwiek wskazówki, na czym miałaby polegać Próba, czego można się spodziewać za tą ścianą. Chłopak wykonał głęboki wydech i udał się do przejścia szybkim krokiem. Strażnik przyjrzał mu się uważnie. Po raz ostatni.

Nawet nie zwrócił uwagi, kiedy kraty w Przejściu Próby opadły z metalicznym zgrzytem na kamienną posadzkę. Nie mógł w końcu pozwolić, by cokolwiek zmąciło jego uwagę – skoro nikt jeszcze nie przeszedł Próby, musiał być ku temu powód. Stojąc pośrodku świetlistego kręgu wyrytego w posadzce komnaty, począł rozmyślać… I niemal natychmiast wybuchnął maniakalnym śmiechem. Próba była kłamstwem. Przejście do następnej komnaty, podobnie jak to powrotne, przesłaniały potężne kraty. Po jego bokach znajdowały się dwa inne wejścia, było jednak oczywistym, że stanowią one ślepe zaułki – miejsce w sam raz, aby szybkim ruchem rozłupać komuś czaszkę i pozbyć się problemu. Młodzian splunął parszywie na posadzkę i, rozgniewany przez własną głupotę, przeszedł przez przejście po lewej stronie.

Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast kata w czerwonym kapturze ujrzał na wpół zalany pokój, ze ścianą pokrytą szeregiem przycisków. Nieśmiało nacisnął jeden z nich. Z wody wynurzył się kawałek drewnianego pomostu. Chłopak dopiero teraz zauważył żółty kryształ, jaśniejący po drugiej stronie zalanego obszaru. Skazaniec zmarszczył brwi. A więc… magia. Magiczny test sprytu, taki jak ten, którym magowie poddają kandydatów na uczniów – tylko, rzecz jasna, trudniejszy… i zabójczy. Westchnął ciężko, po czym podszedł do następnego przycisku. Nie tego się spodziewał. Ale w końcu miał postanowienie. Przejść Próbę. Przeżyć.

Przemierzając kolejne komnaty, nie mógł nadziwić się pomysłowości czarodziejów. Zagadki, które musiał rozwiązać na swej drodze do wolności, były naprawdę przeróżne. Od przycisków, poprzez dryfowanie w zalanym pokoju, do przepychania kamiennych bloków. Zdumiewał go też… jeśli można było to tak nazwać, kunszt magików. Próba w końcu miała być śmiertelna, ale do przejścia – magowie mogli więc stworzyć ją taką, wziąć swą zapłatę i odejść. Fakt, taka właśnie była – śmiertelna i (podobno) do przejścia – ale widać było sporo włożonej w nią pracy. Drewniana tratwa bez problemu sunęła po tafli brudnej wody, kamienne bloki dały się przesuwać bez użycia jakiejś szczególnej siły; ściany rozświetlane były bladą poświatą niegasnących, magicznych pochodni. Uderzenia obcasów o kamienną posadzkę, choć dudniły donośnie, nie powodowały echa. Taaak… Widać było kunszt.

Rozwiązawszy kolejną zagadkę, młodzian przysiadł w poświacie świetlistego kręgu pośrodku komnaty. Nie miał pojęcia, po co w każdej, jak zwykł nazywać je w myślach, „głównej komnacie” znajdował się taki krąg. Była to – oprócz rozważań, ile jeszcze zagadek przed nim – jedyna rzecz, która mąciła jego myśli. Magowie, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, nie chcieli, by cokolwiek przeszkadzało przechodzącemu Próbę. Komnaty różniły się od siebie tylko i wyłącznie skrywanymi zagadkami, a panowała w nich taka cisza, jakby były zupełnie oderwane od reszty świata. Znajdował się przecież w więzieniu, pod ziemią, echo rozchodziło się po pomieszczeniach jak szalone – a jednak, w komnatach Próby panowała cisza. Z dwojga złego – pomyślał – wolę ciszę. Pozwala się skupić. A tutaj trzeba myśleć. „W sumie, czego się spodziewałem? Orkiestry, czerwonego dywanu i obrazów w złotych ramach?”

Powoli wstał. Szczerze powiedziawszy, głowa go już trochę bolała. Ale musiał iść dalej. Stojąc przed kolejnym kamiennym przejściem – jeszcze jedna sztuczka czarodziejów: w przejściach panowała kompletna czerń, tak, że nie było widać, co jest po drugiej stronie – zastanawiał się, jaka zagadka czeka go tym razem. Heh – zaśmiał się pod nosem. Brodaci poskąpili po drzwiach – powiedział do siebie, zagłębiając się w ciemność.

Suve

Autor gry: Foxer
Wersja RM: 2000
Gatunek: Logiczna
Status: Demo
Rok wydania: 2008
Download: Gdrive

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.