Pewnego beznadziejnego dnia chłopiec imieniem Phillip opuszcza rodzinną wioskę, by odnaleźć legendarne Miasto Form i uratować jeszcze bardziej beznadziejny świat, przywracając mu dawną świetność. Space Funeral to krótka gra stworzona przez The Catamites. Jest swoistą parodią gier z RPG Makera i chyba jedną z dosadniejszych produkcji, jakie znam. Osiągnęła całkiem sporą popularność i doczekała się wielu fanowskich kontynuacji. Posiada też według mnie najlepsze zakończenie, jakie widziałem.
Gra nie wita nas żadnym przepięknym intrem. Kraina Space Funeral była niegdyś wspaniała i idealna, ale pewnego dnia wszystko stało się paskudne i brzydkie z powodu Wielkiej Zmiany. Zaczynamy od razu w mieszkaniu bohatera, kiedy jego ojciec mówi mu, że nie chcą go w domu, a matka każe mu zjeść warzywa. Dowiaduje się, że na wzgórzu czeka czarodziej, ale dla niego jest już za późno. Czarodziej z kolei komunikuje naszemu bohaterowi, że nie jest w stanie przywrócić mu jego prawdziwej formy, ponieważ ta potworność jest jego aktualną i prawdziwą formą. Musiałby dotrzeć do Miasta Form, ostoi perfekcji, aby pokonać Moon, złego artystę, który zepsuł świat. Najpierw jednak musi udać się do czarodzieja w Jaskini Krwi, który powie mu więcej. Phillip natychmiast po wyruszeniu w drogę, spotyka Leg Horse’a. Niegdyś był on księciem Horace’em i władcą Space Funeral, teraz jednak jest koniem złożonym z odciętych nóg. Wspólnie kontynuują podróż do Miasta Form.
Dialogi w grze są świetne, pasują do gnijącego, odmienionego świata. Często usłyszymy frazę “…ale dla ciebie już za późno” przeplataną masą innego specyficznego czarnego humoru i absurdu. Spotkamy Draculę, pozbieramy gnomy, uwolnimy mumie, żeby wedrzeć się do zamku i wpadniemy w masę pułapek. Nagrodzeni zostaniemy najlepszym zakończeniem, jakie widziałem w grze komputerowej.
Mechanicznie, to jRPG jak każde inne. Przedmioty, dialogi, eksploracja i tym podobne. Co może zaskoczyć w tak krótkiej grze, to dodatkowa opcja podczas walki, “Mistery”. Pozwala ona raz na walkę wylosować jakiś efekt. Może to być, przedmiot, buff, debuff, skill, uzdrowienie, a w niektórych starciach ustawiona śmierć przeciwnika. Walki są z resztą banalnie proste i często można je zakończyć jedną turą. Jest to w pewnym stopniu wada, ale akceptowalna, jeżeli potraktujemy Space Funeral jako parodię. W grze trafimy też na kilka prostych zagadek. Pojawia się trochę sytuacji, w których nie jasne jest, gdzie umieszczono teleporty na inne mapy, albo słabo ustawiono kolizje, jednak nie są one zbyt uciążliwe, a wręcz te drobne błędy wkomponowują się w zepsucie świata gry.
Wszystkie grafiki autor stworzył sam. Psychodeliczne sprite’y inspirowane Monster Party na NES-a perfekcyjnie oddają brzydotę i porażkę. Nienaturalne, wykrzywione animacje dodają doskonale wkomponowanej nutki spazmatycznego szaleństwa. Ścieżka dźwiękowa jest u mnie na pierwszym miejscu ze wszystkich tytułów, jakie znam. Pasujący jak ulał japoński noise rock i elektroniczne dźwięki przemieszane z szeptami, zawsze odpowiednie do lokacji, są wisienką na torcie całej atmosfery.
Space Funeral to tytuł, do którego wróciłem na potrzeby recenzji, bo aż żal mi było nie napisać. Cudownie paskudny świat w jeszcze cudownie paskudniejszej oprawie urzekł mnie bez reszty. Niektórzy by się nie zgodzili, ale pomimo wad uznaję tę grę za arcydzieło i najlepsze dziecko The Catamites. Trwa tylko godzinę, więc żadna strata, nawet jeżeli nie przypadnie wam do gustu.
Versus
Autor gry: The Catamites
Wersja RM: 2003
Gatunek: RPG
Status: Pełna wersja
Rok wydania: 2010
Download: Gdrive