Pod koniec listopada ubiegłego roku Zombik, autor kilku nieźle przyjętych na scenie produkcji, opublikował demo swojego najnowszego projektu – Przygód Szkielecika 2. Pomysł oraz wykonanie wydało mi się na tyle interesujące, że postanowiłem najpierw poznać pierwszą część serii. Łatwo wyobrazić sobie moje zdziwienie gdy odkryłem, że niewiele jest do poznawania.
Przygody Szkielecika to gra zręcznościowa, której pomysł jest prosty jak kąt w kwadracie – musimy przejść od punktu A do B bez kolizji z jakimkolwiek przeciwnikiem. Masa mniej lub bardziej tematycznych plansz w połączeniu z charakterystyczną muzyką mogą co prawda sugerować, że produkcja posiada jakąkolwiek fabułę, a przygoda naszego bohatera ma jakiś sens, ale tak nie jest – dzieło Zombika to zlepek poziomów, które łączy w zasadzie tylko mechanika.
Gra wykorzystuj wyłącznie podstawowe RTP. Nie byłoby w tym jeszcze nic złego – sam jestem miłośnikiem grafik bazowych z RPG Makera 2003 – ale RTP wykorzystano niechlujnie. Trudno oczekiwać, by mapy w tego typu produkcji miały choć zarys pomysłu innego niż miejsce do slalomu głównego bohatera, niemniej jednak Przygodom Szkielecika brakuje dopracowania wizualnego – zwłaszcza tam, gdzie trasa i blokady z uwagi na paletę kolorów zlewają się w jedno. Z drugiej strony, warstwie dźwiękowej nie można nic zarzucić. Utwory lecące w tle dobrano prawidłowo, czasami utrzymane są nawet w stylistyce konkretnej planszy.
Szkoda, że Zombik nie podszedł bardziej kreatywnie do tego prostego pomysłu. Wszyscy przeciwnicy poruszają się po liniach prostych z różną szybkością. W zasadzie jedyne złamanie monotonni następuje wtedy, gdy dwa potwory blokują się wzajemnie, zmieniając nieco rytm kroków. Aż prosiło się o to, by dodać jakieś znajdźki, które wywoływałyby różne efekty u gracza lub jego przeciwników. Od biedy można było ruch niektórych stworów zmienić na taki po skosie lub (choć nie wiem, czy bym to przeżył) losowy. Gra to zdecydowanie niewykorzystany do końca potencjał zręcznościowy.
Pomimo tego potrafi jednak wciągnąć. Wahający się poziom trudności (nie zawsze kolejna mapa jest trudniejsza od poprzedniej) oraz generalnie różnorodne trasy do przejścia (tylko na mapach z rycerzami odnosiłem niemiłe wrażenie, że już gdzieś widziałem te fragmenty) sprawiają, że godzina z okładem jakoś zniknęły nagle z mojego życia. To chyba najlepsza rekomendacja dla tej prostej, ale uroczej produkcji.
Michu
Autor gry: Zombik
Wersja RM: 2003
Gatunek: Zręcznościowa
Status: Pełna wersja
Rok wydania: 2013
Download: Gdrive
Świetna gra na kaca, gdy budzisz się rano po piciu i nie masz co robić ze znajomymi, a rozchodzić się jeszcze nie chcesz – to włączasz szkielecika i grasz jak w mariana – jak giniesz, gra następny gracz. Prostota tej gry to jej atut, więc nie zgadzam się z wadami wymienionymi w tej recenzji – zresztą zombik jakby sie jej posłuchał w części drugiej – i wyszła kiszka – z nieczytelnymi ale ładnymi mapami i nieuczciwymi przeciwnikami, których trzeba się nauczyć na pamięć. Tu jest odwrotnie, odpalasz i po 5 sekundach znasz wszystko, jednocześnie rosnący poziom trudności przykuwa do ekranu i nie daje się oderwać. Same mapy robią po prostu za tło i zawsze widać gdzie jest ścieżka i gdzie będą chodzić przeciwnicy – a miejscowe ozdóbki są jakby po za polem gry – dodają smaczku, jednocześnie w niczym nie przeszkadzając. Jest parę niby nieczytelnych map (patrz ostatni zrzut), ale i one to kwestia bardziej uważnego przypatrzenia się ekranowi, bez żadnych pomysłów typu przechodzenia za koronami drzew. Do tego tak prywatnie, te parę poziomów które są takie same, tylko ze zmienionymi kolorami aż przywodzą na myśl pegazusowe gierki i podobne zabiegi (znów jak w pierwszym marianie) – dla innych to wada, dla mnie nostalgia. Tyle, chyba najlepsza luźna gra z RMa jaką znam.