Lasting Dreams

Nie ukrywam, że w przypadku RPG Makera najchętniej sięgam po produkcje stworzone nie do końca zgodnie z przeznaczeniem programu: platformówki, shmupy czy też gry zręcznościowe. Może się wydawać, że do zrobienia takich gier potrzeba ponadprzeciętnych umiejętności eventowania – ale czy na pewno? Lasting Dreams udowadnia, że wręcz przeciwnie, ba! Nawet oryginalne grafiki nie są konieczne, wystarczy RTP i odrobina wyobraźni.

Już na samym początku jesteśmy rzucani w wir wydarzeń: budzimy się jako pirat w zimnej celi, by po chwili wraz ze współwięźniem pokonać strażnika i próbować uciec z więzienia kradzionym latającym statkiem. Nie mija dużo czasu i zostajemy wplątani w ratowanie świata, toczymy bój z krwiożerczym pająkiem i unikamy ognistych tornad. Brzmi ciekawie? Narzucone tempo jest naprawdę wysokie, a absurdalność niektórych wydarzeń nadaje tytułowi zwariowanego, przygodowego klimatu. Pod tym względem przypomina to pierwsze projekty nowych twórców, pełnych zapału i wyobraźni, próbujących upchnąć wiele różnych pomysłów w swojej grze – oczywiście w najlepszym tych słów znaczeniu.

Od pierwszych sekund z tytułem wpada w oko śmiały zabieg autora, mianowicie zmiana perspektywy na widok z boku, taki quasi-platformówkowy styl na kształt drugiej części Rhomika. Grafika to w lwiej części RTP, często z małymi editami, żeby dostosować ją do nowego formatu rozgrywki. Całość wypada naprawdę przyzwoicie, mapping miasteczek cieszy oko, natomiast mam wrażenie, że w niektórych poziomach podziemnych autor nie do końca wykorzystał potencjał użytych tilesetów. Z innych ciekawszych wizualnych patentów można wspomnieć o błyskotliwym pomyśle zastosowanym w ekranie wyboru zapisu, zamiast imienia bohatera i jego portetu naszym oczom ukaże się miniaturka lokacji i jej nazwa. Na szczególną pochwałę zasługuje menu – proste i przejrzyste, wszystkie informacje widać jak na dłoni, a system zmiany ekwipunku jest jednym z najwygodniejszych wśród makerówek.

Jeśli chodzi o gameplay, Lasting Dreams czerpie całymi garściami z The Legend of Zelda. Gra co chwila podrzuca nam nowe zabawki poszerzające możliwości naszego pirata, jest ich naprawdę od groma i każda ma jakieś zastosowanie. Początkowo nasz arsenał ogranicza się do bomb, miotanych noży i walenia wrogów po głowach młotkiem, ale szybko rozrasta się o łuk, tasak, toporki, nawet magiczne księgi. Wspomniany system ekwipunku pozwala nam założyć dwa przedmioty, po jednym do lewej i do prawej dłoni, niektóre można przypisać tylko do jednej konkretnej dłoni, a inne do obu i ich działanie zmienia się w zależności od tego, którą ręką ich użyjemy. Przykładowo, jeśli damy bomby do prawej ręki, to możemy je kłaść przed sobą, ale użycie ich lewą ręką sprawi, że będziemy ciskać nimi na odległość. Niektóre kombinacje dają specjalne efekty, np. sama księga ognia zada małe obrażenia wszystkim przeciwnikom na ekranie, ale w parze z różdżką można strzelać płomieniem, żeby coś spalić! Tytuł swoje okazjonalne niedoszlifowanie naprawdę nadrabia pomysłowością, bo oprócz powyższych rzeczy znajdziemy też takie cuda jak:

  • superszybkie buty, które pozwalają taranować mniejszych wrogów i nawet przebijać się przez niektóre ściany;
  • magiczna różdżka, która zamienia golemy w… kurczaki;
  • strzelanie kontrolowalnym głazem, żeby trafić odległy przełącznik;
  • tymczasowa zamiana w szkieleta, żeby uniknąć obrażeń.

Nie wszystkie interakcje gra tłumaczy, część frajdy płynie z samodzielnego główkowania jak można użyć dostępnych opcji, żeby przejść dalej, ale zazwyczaj są one dosyć instynktowne. O ludziach lubiących przetrzepywać mapy od góry dołu autor nie zapomniał i przygotował dla nich parę znajdziek.

Niestety, w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu. O ile wykrywanie kolizji przez większość czasu działa jak należy, tak w kilku etapach (przeklęte rzucanie toporkami!) polegających na zręczności potrafi dać w kość. System poruszania się po mapie świata na pierwszy rzut oka wygląda nieźle, mamy minimapę i strzelanie z armaty, ale z drugiej strony sterowanie jest mało responsywne i sam koncept otrzymywania obrażeń przez statek jest bez sensu: jedynym sposobem na odnowienie zdrowia latającej maszyny jest śmierć, a umierając nic nie tracimy, wracamy jedynie do punktu chwilę wcześniej. Część graczy może odbić się już na samym początku, więzienny poziom jest stosunkowo trudny (co ma sens, bo możemy potem do tej lokacji wrócić silniejsi) i dopiero poznajemy mechaniki gry, dostanie bęcków na przywitanie niezbyt zachęca do dalszej gry.

Krótko mówiąc, Lasting Dreams to kawał wciągającej przygodówki, wysokie tempo i ciekawe podejście do gameplayu nie pozwala się nudzić nawet na moment. Jeśli jesteś głodny zagranicznych produkcji, to tytuł z łatwością pochłonie cię na te kilka godzin.

Axer

Autor gry: Infinite
Wersja RM: 2003
Gatunek: Przygodówka/zręcznościowa
Status: Pełna wersja
Rok wydania: 2015
Download: RMN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.