Heisei Pistol Show jest jak połączenie No More Heroes i Yume Nikki. Jeżeli samo to stwierdzenie nikogo nie zainteresuje, to nie wiem czy istnieje jakiś inny sposób… Ale na poważnie: ta gra to dziwny przypadek. Produkcja nietuzinkowa na tyle, że nawet próba porównania jej z innymi, mocno „awangardowymi” grami, nie jest w stanie w pełni oddać tego czym jest Heisei Pistol Show. Nie ma się co dziwić – w końcu, trudno jest przebić niezależną, darmową japońską grę z 2008 roku. Okres pierwszej dekady XXI wieku to dawno zaginiony złoty wiek dla mejkerowców z Kraju Kwitnącej Wiśni, który obrodził w szereg kultowych i unikatowych produkcji – niestety, większość z nich kompletnie nieznanych szerszej publice przez brak tłumaczeń. Szczęśliwie, omawianej produkcji nie spotka ten smutny los dzięki wysiłkom Patchy Illusion Team (którzy odpowiedzialni są też za tłumaczenia legendarnej serii Towelket) Heisei Pistol Show zostało w tym roku udostępnione w języku angielskim, ogromnie zwiększając potencjalną widownię. Tylko czy ta stara już gra będzie miała coś do zaoferowania globalnemu odbiorcy?
Kierując się opisem – historia i koncept gry inspirowany jest głównie przez japońskie absurdystyczne kino i tradycyjny teatr tego kraju. Naszym głównym bohaterem jest Heart – ubrany w sukienkę zabójca z organizacji, która pozbywa się swoich ofiar poprzez „mordercze show”. Po zostaniu zdradzonym przez swojego ukochanego, Heart opuszcza grupę i rusza po zemstę w towarzystwie swojego przyjaciela/broni o imieniu Pistol. Ścigany będzie przy tym przez trzech najlepszych zabójców ze swojej byłej organizacji, a dalszy rozwój wypadków będzie już tylko bardziej absurdalny.
Fabuła przedstawiona w grze jest (początkowo) względnie minimalistyczna i absurdalna – pełna krótkich, dziwnych dialogów i symbolizmu, którego niepewny charakter skleja całość w nietuzinkowy, lecz fascynujący koktajl. Serwowane szczątki historii, z początku wydające się być mocno losowe i dezorientujące, pod koniec układają się we względnie zrozumiałą opowieść. Część wydarzeń w których przyjdzie nam i Heartowi uczestniczyć, oraz widoków uświadczonych podczas rozgrywki wydaje się być wrzucona bardziej w imię służenia absurdalnej otoczce gry, niż dostarczenia zrozumiałej historii – ale to może być też skutek mojego braku głębszej znajomości inspiracjami produkcji i japońskiej kultury samej w sobie. Warto jednak podjąć trochę wysiłku i spróbować sklecić ten surrealistyczny miszmasz do kupy – w zamian otrzymany zaskakująco mocną i mroczną historię, opowiedzianą w wyrazisty, stylowy sposób.
Niestety, w tej kwestii, nie obyło się bez pewnych zgrzytów. Gra poświęca 2-3 godziny czasu trwania na serwowanie graczowi szerokiego wachlarza absurdalnych sytuacji, a końcówka przeznaczona jest na wielkie wytłumaczenie głównego wątku i „o co rzeczywiście tutaj chodziło”. Nie mam tu zastrzeżeń do samego konceptu takiego zakończenia opowieści – produkcja daje nam oparcie, które może posłużyć do głębszej interpretacji i stawia wydarzenia gry w nowym świetle. Problem z tym, że tytuł nie ma za bardzo wiary w siebie (lub w gracza), więc końcowy monolog – gdzie wszystko jest w miarę jasno wytłumaczone – powtarza się aż trzy razy. Myślę, że scena, kiedy całość monologu została wyświetlona naraz, była w zupełności wystarczająca bez powtórek. Żeby tego było mało – po zakończeniu gry możemy przeczytać też wiadomość od autora, która tłumaczy wszystko jeszcze raz, a nawet daje wskazówki dotyczące mniej wytłumaczonych wątków. Ciężko odmówić uroku tej sekwencji, ale to już chyba lekka przesada… Pozostaje też kwestia tematów podejmowanych przez grę, które do najlżejszych nie należą i w ich ukazywaniu produkcja jest dość dosadna (chociaż prawie wszystkie z nich są tylko w formie tekstowej). Zapewne, nie wszyscy gracze będą w stanie to docenić i podjąć próbę ich przetrawienia.
Najważniejszą częścią produkcji jest z pewnością jej fabuła i, jak wynika z powyższej ściany tekstu, tytuł sprawdza się w tej kwestii całkiem nieźle (a przynajmniej wybija się z tłumu). Poznawanie jej będzie odbywać się poprzez szczątkowe dialogi i własną interpretację sytuacji, na które Heart natrafi podczas rozgrywki. Tak, ta gra ma rozgrywkę. I jeżeli przedstawiona historia jest nietuzinkowa, projekt gry z pewnością dotrzymuje jej kroku w byciu dziwną. W jakości jednak – nie do końca.
Rozgrywkę w Heisei Pistol Show w ograniczony, ale też najprostszy sposób można przybliżyć do starego, dobrego Yume Nikki. Liniowego, bardziej skupionego i mniejszego Yume Nikki, z twistem w postaci zagadkowego systemu walki. Przygoda rozpoczyna się pod chatką sprzedającej broń „Pistoletowej Babci”, a naszym zadaniem będzie skuteczne doprowadzenie Hearta do pokonania trojga jego dawnych współpracowników, co otworzy dalszą drogę do dopełnienia planowanej zemsty. Nie będzie to banalny wyczyn, gdyż trio zabójców można pokonać tylko przez znajomość ich słabych punktów i odpowiednie uzbrojenie. Na szczęście, Pistoletowa Babcia (i Mądry Dziadek) chętnie zaoferuje nam cenne rady, oraz co ważniejsze – specjalną broń potrzebną do wykonania zadania. Której z nich trzeba będzie użyć na jakim celu, musimy jednak dowiedzieć się sami. No i – trzeba ją kupić. Wymagane pieniądze i informacje można dostać tylko poprzez eksplorację świata gry, tak więc to właśnie na tym opiera się trzon rozgrywki. Zwiedzanie umilać nam będą różnorakie sceny (głównie rozmowy z Pistolem i innymi zabójcami) oraz napotykane dusze ofiar Hearta, zabite podczas jego kariery, które podzielą się strzępkami fabuły do samodzielnej interpretacji (czyt. bełkotem).
Gra jest w znacznej części oparta na eksploracji dziwnych, surrealistycznych lokacji, wydających się być częścią podświadomości lub skrzywionymi wspomnieniami głównego bohatera. Niestety – myślę, że jest to też element gry który wyszedł autorowi najsłabiej. Największą wadą przygody jest jej znaczna liniowość – świat jest duży, to prawda, ale składa się on głównie z mniejszych mapek, gdzie wejścia i wyjścia są dokładnie oznaczone strzałkami. Rzadko też kiedy odnogi oferowane nam przez grę prowadzą do jakiejś kolejnej, większej części zwiedzanego świata – najczęściej będzie to ślepy zaułek. Tych nie możemy przy tym pomijać – często to właśnie tam można znaleźć pieniądze lub wymagane informacje, a musimy odszukać je wszystkie by móc ukończyć grę: jedyną poboczną zawartością (przynajmniej w pierwszym przejściu gry) dostępną w produkcji jest znajdowanie dusz, ale te są prawie zawsze po drodze. Każdy, kto dotrwa do końca, powinien bez problemu zobaczyć wszystko, co gra ma do zaoferowania. Jedynym, co poza liniowością, wyróżnia główną część rozgrywki od kultowej RMówki o łażeniu we snach, są nieczęste zagadki logiczne, których rozwiązanie otworzy dalszą drogę do zwiedzania. Łamigłówki oferowane przez tytuł opierają się w całości na wynalezieniu odpowiedzi z przeczytanego poematu – te są jednak dość proste i nie powinny sprawić nikomu problemu, zwłaszcza jeżeli ten ktoś ma notes pod ręką.
Tym, co najbardziej mnie zawiodło, są zabójcy, których musimy… wiecie. Ci poukrywani są w świecie gry, w swoich osobistych lokacjach i możemy ich odkryć w dowolnej kolejności. Pokonać za to, niestety – już tylko w konkretnej. Dwóch z trzech przeciwników możemy załatwić jedynie posiadając przedmiot otrzymywany po zabiciu poprzednika – na szczęście, gra informuje nas na początku walki, kiedy i co musimy posiadać by mieć szansę w danym starciu. Jeżeli nie ma tego w naszym ekwipunku – możemy uciec bez żadnych konsekwencji, a potem wrócić z powrotem za pomocą odblokowanego teleportu, dostępnego w każdej chwili z poziomu menu.
Ach, właśnie – walka. Ta jest jedną z ciekawszych sekwencji w jakie będziemy mieli okazję zagrać podczas krwawej eskapady Hearta. Pomimo tego, że jest ona przedstawiona w klasycznym, domyślnym interfejsie Makera – jest to bardziej zagadka do rozwiązania, niż pełnoprawna walka turowa. Jak wspomniano wcześniej – wszyscy przeciwnicy posiadają swoje mocne i słabe punkty, o których możemy dowiedzieć się, odnajdując informacje w trakcie eksploracji świata. Po ich zdobyciu, gracz może z powrotem udać się v(najlepiej – teleportować) na początek gry i kupić odpowiedni pistolet u Pistoletowej Babci. Tych do wyboru mamy sześć i żeby przejść grę – wymagany będzie zakup ich wszystkich. Heart może wziąć po jednym pistolecie na każdą rękę + jeden specjalny. Wybrana broń udostępni graczowi specjalną umiejętność do użycia zamiast normalnego ataku (tutaj zgrabnie nazwanego „marnowaniem naboi”)… przynajmniej do czasu. Dodatkową kwestią są naboje – tych Heart ma tylko 5, z jedną możliwością ich ponownego uzupełnienia. Znajomość słabych punktów przeciwników ważna jest, więc nie tylko aby ich pokonać, ale też zachować wystarczającą ilość amunicji na resztę zabójców… Albo wystarczy po prostu zginąć – wtedy zasób naboi i zdrowie Hearta zostanie odnowione.
Same walki, jako zagadki do rozwiązania, sprawdzają się w porządku. Niestety – tylko w takim kontekście. Odnajdywane informacje oraz przedmioty, które musimy zdobyć w odpowiedniej kolejności sprawiają, że walki przejść można tylko jednym, słusznym sposobem na zwycięstwo. Rzadko kiedy mamy możliwość wykazać się własną inicjatywą. Jedynym wyjątkiem od reguły jest finałowy pojedynek i to tylko dlatego, że poza bardzo subtelną podpowiedzią gracz nie dostanie do niej informacji na tacy, jak poprzednio. Ktoś, kto spodziewa się od tych pojedynków czegoś więcej, z pewnością będzie rozczarowany. A szkoda, bo wszystko jest na swoim miejscu – po lekkim rozbudowaniu produkcja z pewnością miałaby potencjał na interesujący system walki. Po zakończeniu gry, otrzymujemy możliwość ponownego rozegrania wszystkich potyczek w formie „trybu wyzwaniowego”, ale prawdę mówiąc – po tym jak walka wyglądała we wcześniejszej części produkcji – nie miałem motywacji by się przekonać jak to wygląda.
Jeżeli historia przedstawiona w tytule i sposób prowadzenia rozgrywki wystarczyły, żeby stworzyć z tej gry naprawdę nietuzinkową produkcję, oprawa audiowizualna ostatecznie dopełnia ten obraz. Gra jest stylowa, najprościej mówiąc. Stylowa i unikalna, ale też krzykliwa i mocno zalatująca amatorską pasją – co wcale nie jest wadą, a elementem dopinającym niecodzienny klimat produkcji.
Oprawa, w samej swojej podstawie, zbudowana jest z klasycznego RTP i pochodnych, ale poza tym – gra pędzi w wiele innych, dzikich kierunków, tworząc surrealistyczny miszmasz lokacji, które wraz z Heartem będziemy eksplorować. Mapki są różnorodne – od rozbudowanych, po przywodzących na myśl Yume Nikki zapętlających się, pustych lokacji. Nigdy nie wiadomo, na co się trafi przy przejściu do następnej. Generalnie, projekt mapek jest bardzo dobry i wszystkie z nich wyglądają schludnie – szkoda tylko, że znaczna ich większość stanowi jedynie krótkie przejście do kolejnej miejscówki, co zabiera sporo ekscytacji z eksplorowania.
Najbardziej rzucające się w oczy są, z pewnością, oryginalne grafiki wykonane przez autora, które z customowymi menusami i interfejsem tworzą jedną z najbardziej unikalnych graficznie gier w Makerze. Z jednej strony są one krzykliwe, niekiedy bardzo trudne do odczytania, a nagromadzenie efektów usprawiedliwia ostrzeżenie o epilepsji, ale z drugiej – tworzą niesamowity klimat i nadają grze charakterystycznego stylu, który możemy znaleźć tylko w tej produkcji. Największe wrażenie zrobiły na mnie portrety postaci, które można określić jako dziwne połączenie ręcznego rysunku ze staroszkolnymi technikami digital artu. Nawet nie można tego nazwać czymś o słabej jakości – styl jest po prostu tak dziwny, że aż działa. Muzyka także jest bardzo dobra, a dobrane utwory doskonale pasują do spektakularnej otoczki morderczego show. Każdy z napotkanych zabójców ma nawet swój własny motyw muzyczny! Jedynym, do czego można się przyczepić, jest muzyka podczas eksploracji – przez większość czasu towarzyszyć nam będzie tylko jeden utwór, który, choć bardzo dobry, po dłuższym czasie staje się denerwujący.
Heisei Pistol Show jest jednym z nielicznych RM-owych tytułów, które są unikalne w każdym swoim aspekcie. Sprawia to jednak, że jak na eksperymentalną grę przystało – nie wszystkie elementy i decyzje twórcy będą gwarantowanym sukcesem, a produkcja przypadnie do gustu tylko nielicznym. To, co gra robi dobrze, składa się jednak na niesamowity, nietuzinkowy tytuł, gdzie wprost nie można oderwać się od ekranu przez jego niesamowity styl. Sprawia to, że Heisei Pistol Show można polecić każdemu miłośnikowi oryginalnych produkcji, nawet pomimo przeciętnego prowadzenia rozgrywki. Można być tylko wdzięcznym, że ten ukryty klejnot wśród makerówek otrzymał w końcu szansę bycia ogranym przez szerszą publikę, zamiast zaginąć w głębokich odmętach japońskiego internetu… Lepiej późno niż wcale.
HE IS ABSOLUTELY KILLED!!!!
Karrmel21
Autor gry: Parun (tłumaczenie – Patchy Illusion Team)
Wersja RM: 2000
Gatunek: Przygodówka
Status: Pełna wersja
Rok wydania: 2008 (tłumaczenie – 2022)
Download: Itch.io
Paczka z grą zawiera już skonfigurowany Easy RPG Player.