Raven jest nickiem nieznanym polskiej Scenie – swoich produkcji nie publikuje na polskich forach. Jego gry można znaleźć jedynie na itch.io oraz przez pojedyncze wspomnienia na Twitterze. Dzisiejszą recenzją chcę rzucić nieco światła na ostatni tytuł tego twórcy, w ramach którego współpracuje z Aru – autorką również niezwiązaną ze społecznością RPG Makera.
Swoją opinię opieram o prolog i pierwszy rozdział. Mimowolnie porównując grę fanowską do oryginału, patrzę na Danganronpa: LIVe or Die również przez pryzmat silnika, na który zdecydował się ten duet. Szczególnie, że to RPG Maker 2003 bez ulepszeń – zarówno tych oferowanych przez Maniacs Patcha, które na nowo zrewolucjonizowało podejście Sceny do tego programu… jak i oficjalnie dodanych przez Cherry’ego po oficjalnej lokalizacji programu. Tym samym mamy projekt, który przez starszą wersję programu nie rozwija skrzydeł wystarczająco.
Wcielamy się w rolę Megumi – pisarki znanej z powieści kryminalnych. Odzyskujemy przytomność w niewielkim pokoju. Nie pamiętamy, jak tam trafiliśmy, ale bez wpadania w panikę chcemy odkryć, co to za miejsce. Szybko orientujemy się, że nie jesteśmy w tej sytuacji sami… Fani oryginalnej serii bez problemu przewidzą, w jakim kierunku zmierza fabuła – 16 osób, każda z unikalnym talentem, zostaje zmuszonych do zamieszkania w posiadłości odciętej od reszty świata. Gospodarzem jest Monokuma – dość specyficzny robot o wyglądzie pluszowego misia, który przypomina stale uczestnikom, że mogą wydostać się z tej sytuacji.
Zasada jest prosta: wystarczy dokonać zabójstwa i oszukać resztę!
Codzienne życie i czas wolny to prosta część rozgrywki, w której jedynym interaktywnym elementem jest przejście się po posiadłości oraz znalezienie kogoś do rozmowy. To właśnie w tym etapie zauważyłam najsilniejszą stronę gry – dobrze napisane postacie. Nie byłam początkowo do nich przekonana w prologu. Zyskują za to w dalszej części rozgrywki, gdy możemy zauważyć, że autorzy zaplanowali postacie nie tylko jako zlepek unikalnych charakterów, ale jednocześnie zadbali o pokazanie przekonujących relacji między nimi oraz uwzględnienie ich w fabule. Liniowa historia nie odbiega strukturą od pierwowzoru, a wybór postaci w czasie wolnym nie ma większego wpływu na dalszą część gry. Chęć poznania wszystkich rozmów może być za to najlepszą przynętą, by gracz miał ochotę włączyć grę fanowską ponownie. Nie rozumiem, czemu zdecydowano się na pozostawienie w demie trybu czasu wolnego, który możemy sprawdzić niezależnie od gry. Zaburza to potencjalną regrywalność tytułu.
Strona audiowizualna jest… nierówna. Do samej muzyki nie mam zarzutów – zgrabnie wykorzystano kawałki z oryginalnej wersji, odpowiednio dopasowując je do sytuacji na ekranie. Pod tym względem brakowało jedynie wgrania efektów dźwiękowych innych niż RTP. Większy problem mam z grafiką. Przede wszystkim gra wydaje się bardzo statyczna! Żadnego obrazka nie wprowadzono w ruch. Ten problem uwydatnia się szczególnie podczas rozprawy, której przebieg to nadpisywanie obrazka z postacią oraz tekstem, zajmującego cały ekran. Najbardziej zasmuciło mnie, że tak kultowy moment rozprawy jak Monokuma ciągnący sprawcę po podłodze nie został pokazany w formie animacji. W oryginale pokazano go jako pikselowe postacie w ograniczonej palecie kolorystycznej – co aż samo prosi się do odtworzenia w RPG Makerze!
Mapy mogą wydawać się niektórym dość spore. Nie uważam, że trzeba je zmniejszać – spełniają swoją rolę i nie mają ustawionych blokowań, które mogłyby stopować rozgrywkę. Charsety w stylu RTP pozwalają na łatwe zidentyfikowanie postaci. Ich portretów nie narysowano w kresce Danganronpy, ale to również nie jest wada, ponieważ dobrze pokazują emocje postaci oraz uzupełniają sceny na ekranie. Dodatkowo estetyka cutscenek również przypadła mi do gustu – szczególnie jeśli chodzi o objaśnienie przebiegu zbrodni czy egzekucję. Są rzeczy, które moim zdaniem mogłyby zostać lepiej zaimplementowane do projektu. Jako przykłady mogę wymienić grafiki podczas rozpraw, przeglądania monopada czy pierwszej prezentacji ich unikalnych talentów – zostały pomniejszone w programie graficznym oraz uzupełnione w formie pictures o dodatkowe napisy czy tło. O ile facesety wyglądają na dobrze wycięte w dialogach, tutaj ich estetyka się rozmywa.
Zdaję sobie sprawę, że specyficzny gameplay z Danganronpy jest dość ciężki do odwzorowania na realiach RPG Makera. Jednocześnie doceniam, że twórcy, świadomi pewnych ograniczeń, próbowali obejść je na różne sposoby. Czuję jednak niedosyt – w kilku miejscach niepotrzebnie poszli na skróty. Spodobało mi się znalezienie zwłok i sposób, w jaki musieliśmy poszukać na miejscu zbrodni dowodów. Niestety, dalsza część poszukiwań mnie rozczarowała. Z jednej strony rozumiem powód zaznaczania konkretnych miejsc na mapie, ale z drugiej… ich oznakowanie było zbyt oczywiste, drastycznie skracając czas rozgrywki. Rozprawa przebiegła zbyt prosto. Mało tego, gry nie można przegrać – co powinno być nieodłącznym elementem każdej killing game! Decydując się na rezygnację z tego elemtnu, twórcy nieświadomie zabili ekscytację z łączenia uzyskanych dowodów, by odkryć, kto ze znanych nam bohaterów okaże się mordercą. Dodatkowo wprowadzone próby urozmaicenia rozgrywki tracą zupełnie zainteresowanie gracza – nie ma tam żadnego wyzwania. Jest to o tyle przykre, że pomimo dość oklepanego motywu zbrodni, jej plan nie był tak oczywisty na pierwszy rzut oka. Pomysłowość ukarania sprawcy również doskonale wpasowuje się w kanon oryginalnej serii. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czego się spodziewać w kolejnym rozdziale!
Czytając tę recenzję możecie uznać, że ostatecznie uważam Danganronpa: LIVe or Die za zły projekt. Wręcz przeciwnie! W obecnej formie spełnia swoją rolę jako wizualna opowieść z pojedynczymi mini-grami, które po prostu nie wywołują tego, co powinny – wzrastającego poczucia niepokoju, i tego, że każda nasza decyzja ma znaczenie. Gra broni się jednak postaciami oraz fabułą, co stanowi najważniejszy filar dla każdej gry fanowskiej. Gdyby poprawić jej wykonanie, widzę szanse na spore zainteresowanie tym tytułem w swojej niszy. Z drugiej strony dla wielu fanów Danganronpy opisywana produkcja będzie grywalnie zbyt prosta, by ją w pełni docenić.
puniek
Autor gry: darkraven616 (Aru & Raven)
Wersja RM: 2003
Gatunek: visual novel
Status: Demo
Rok wydania: 2022
Download: itch.io
W moim przypadku, nie darzę za bardzo sympatią serii źródłowej za jej fabułę i writing (bardziej za styl i muzykę), więc normalnie pewnie olałbym tę grę, ale prawdę mówiąc – zawsze miałem słabość do polskich fan game’ów produkcji, które są bardziej popularne na zachodzie. Nie wiem dlaczego, ale cóż.
Może dam tej grze szansę, jak będzie już skończona. Z jeden wieczór można stracić, a może znajdzie się tam coś dla mnie.
Na tle Danganronpy fanowski projekt Ravena zyskuje na pewno innym podejściem w cutscenkach slice of life – nie jestem fanką humoru Kodakiego, więc tu lepiej się bawiłam przy LoD mimo jej pewnych niedociągnięć.
I brakuje mi czasów, w których takie polskie fanprodukcje były częstsze. O ile na Zachodzie dalej tradycja robienia własnych gier na wzór ulubionych serii jest jeszcze dobrze praktykowana, u nas już szał własnych wersji Finali już minął… i trochę mi tęskno za tymi czasami. ;3;
Aktualizując recenzję – nadrobiłam 2 i 3 rozdział. Autorzy wprowadzili od drugiej rozprawy opcję przegrania w grze, jeśli kilkukrotnie popełni się błąd w podejmowanych decyzjach. Prócz tego podczas poszukiwania dowodów, kilka poszlak jest umyślnie błędnych – otrzymujemy dialog, który pokazuje nam, że nie tędy droga. Dzięki tym poprawkom sam gameplay sprawił mi więcej satysfakcji, a pozostawienie pierwszego rozdziału jako „trialu” bez możliwości przegranej jest dobrym kompromisem.
Dodatkowo sposób prowadzenia historii sugeruje mi, że Raven jako scenarzysta ma wizję, jak dalej poprowadzić historię. Doceniam też brak fanserwisu, który mnie frustrował w oryginalnej wersji, a postacie są na tyle sympatyczne, że zebrało się kilka osób, które ma swoich faworytów. Dlatego aż przyjemnie obserwuje się rozwój projektu!
WŁAŚNIE SKOŃCZYLIŚMY GRAĆ. Ja jestem zupełnie nieobiektywny jak tylko można, bo uwielbiam oryginalną serię. Bawiłem się cudownie. Rozgrywka była prosta i przyjemna, zdecydowanie bardziej kompaktowa, co dla mnie jest na plus. Najsilniejszym elementem serii były postacie (duh!) i relacje między nimi i tak się zżyłem przez kilkanaście godzin gry… długodługo będę jeszcze o nich pamiętać! ;w; (I tęsknić.) To moja pierwsza fanowska Danganronpa i teraz aż kusi zerknąć na kolejne… idę ochłonąć z emocji, może potem jeszcze coś dodam od siebie. :’3