Nie będzie zaskoczeniem fakt, że horrory-makerówki wciąż są, prawdopodobnie, najbardziej popularnym segmentem gier z RPG Makera. Przez lata powstało ich już tyle, że wszystkim miłośnikom tego gatunku można dostarczyć rozrywki na całe życie, a nawet prawdopodobnie – jeszcze w zaświatach. I, czy nam się to podoba czy nie, coraz nowsze produkcje tego typu wciąż powstają i będą powstawać. Przykładem tego jest omawiany dzisiaj tytuł – Ann – autorstwa indonezyjskiego twórcy i animatora o ksywce RongRong, wydany w sierpniu 2021 roku. Czy ta świeżutka produkcja będzie w stanie wybić się z tłumu i skusić kogoś na wypróbowanie jej w któryś zimny, odpowiednio mroczny wieczór?
Jak sugeruje tytuł, główną bohaterką opowieści jest Ann – świeżo upieczona studentka grafiki komputerowej na Delta Academy of Arts. Uczelnia ta, od siebie podobnych, różni się jedną kwestią – nietypową zasadą, według której wszyscy studenci muszą opuścić teren kampusu do godziny 9 wieczorem. Niefortunnym zbiegiem okoliczności nasza bohaterka zasypia na uczelni i chcąc nie chcąc – pozostaje w budynku po wybiciu zakazanej godziny, co kończy się przeniesieniem jej do alternatywnej wersji szkoły, pełnej wijących się korytarzy, zmiennego projektu pomieszczeń i szerokiej gamy niebezpieczeństw. Ann nie będzie jednak długo sama, gdyż dość szybko poznaje ona szkolnego ochroniarza, o wdzięcznym imieniu Security, i para postanawia połączyć siły w celu wydostania się z przeklętej uczelni.
Jeżeli miałbym znaleźć jakieś określenie pasujące do omawianej dziś produkcji, na pewno nie byłoby to słowo „oryginalny”. Gra czerpie garściami z horrorowych klisz i klasycznych produkcji tego gatunku wykonanych w RPG Makerze i pochodnych – zwłaszcza Ib. Należy wspomnieć, że efekt ten jest w dużej mierze całkowicie zamierzony przez twórcę – autor nazywa tę grę „listem miłosnym” do klasycznych RM-owych horrorów i próbą odtworzenia klimatu zachodnich makerówek, z wczesnych lat 2010. Nie jest to wada – rzekłbym nawet, że jest to dość chwalebny cel – a wspomniane klisze mogą służyć jako „klocki”, przydatne do „budowania” dobrej historii – po to istnieją. Problem w tym, że fabuła tej gry nie jest na tyle dobra, żeby je usprawiedliwić.
Wątek fabularny Ann to istny stos problemów, które połączone ze sobą, tworzą historię, może nie okropną, ale z pewnością… bez smaku. Ciężko znaleźć na to jakiekolwiek inne określenie – dawno nie grałem w produkcję, w której czułem taką obojętność do wydarzeń na ekranie. Gra nie jest ciekawa, a wspomniany wcześniej brak oryginalności niczemu nie pomaga. Dużym problemem jest charakter pary głównych bohaterów, a raczej jego brak. Pierwsze skrzypce gra tu Security, gdyż Ann jest niema (głównie porozumiewa się poprzez wskazywane przez nas wybory dialogowe), a cały jego charakter polega na tym, że jest to troskliwy, heroiczny ochroniarz – którego głównym celem jest wydostać protagonistkę z budynku całą i zdrową… Nuda! Poza nim – na naszej drodze napotkamy też duchy(?)/upiorne wersje innych studentów, w roli antagonistów, którzy tak jak Ann znaleźli się w szkole po godzinie 9. Ich cała osobowość składa się z jednej cechy charakteru, a okoliczności przez które znaleźli się w przeklętej wersji szkoły nie dodają im wiele głębi. Wszystko to dałoby się zapewne uratować poprzez warsztat pisarski, ale niestety – dialogi w tej grze są bardzo utylitarne: pchają akcję do przodu, ale nie potrafią tchnąć życia w historię i postacie.
Poza postaciami, historia sama w sobie także nie zachwyca. Przedstawiona intryga to miszmasz klisz i elementów, które wydają się być dodane bardziej z przeświadczenia, że powinny znaleźć się w horrorowej grze, zamiast rzeczywiście służyć opowieści. Sama tajemnica zabronionej godziny nie jest jakoś szczególnie pasjonująca, a jej rozwiązanie tylko utwierdziło mnie w tym fakcie. Mamy tu też trochę obowiązkowych, „cięższych” wątków, ale ich wykonanie jest, ironicznie, bardzo delikatne i ewidentnie brakuje im pazura – w takiej formie nie są one skuteczne i wydają się być zrobione na siłę, bo inne horrory też je mają. W trakcie gry, podczas dwóch flashbacków, poznamy też smutną przeszłość głównej bohaterki. Jest to jednak wątek, który… pozostaje kompletnie niewykorzystany. Horror tej gry nie jest w żaden sposób związany z protagonistką, a kwestia jej dzieciństwa nie jest podjęta ani razu, poza wspomnianymi wcześniej dwoma scenkami, które można by bez problemu usunąć i historia potoczyłaby się dokładnie w taki sam sposób. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego autor zdecydował się na dodanie tego elementu historii, poza naśladowaniem innych horrorów lub desperacką próbą nadania jakiejkolwiek charakteryzacji głównej bohaterce (która, bez tego, nie ma jej wcale). Całość przedstawionej historii dobija fakt, że gra – jako horror – jest prawie całkowicie wyprana z atmosfery i polega głównie na tanich trikach, jak łagodne jumpscare’y, lub okazjonalnych momentach zapożyczonych z innych przedstawicieli gatunku.
Historia i horror zawarty w Ann na pewno nie są najsilniejszymi cechami tej produkcji, ale hej – gry to nie tylko fabuła, ale też, w szczególności – rozgrywka! Z pewnością, ten element będzie w stanie nadrobić straty w opowieści… Nie, nie będzie. Jest gorzej, o wiele gorzej. I chociaż historia przedstawiona w Ann jest, w najgorszym wypadku, nudna, ale nie obraźliwa dla zmysłów – rozgrywka to frustrujący trening wytrzymałości gracza. I ogromna szkoda, bo technicznie i w jakości wykonania, produkcja prezentuje bardzo wysoki poziom (podczas rozgrywki nie uświadczyłem ani jednego błędu!), ale jest zaprojektowana okropnie.
Gra to, w założeniu, typowy RM-owy horror – liniowa przygodówka ze zbieraniem przedmiotów, rozwiązywaniem zagadek i mierzeniem się (dosłownie i w przenośni) z różnymi strachami. Żadnych niespodzianek. Z tej znanej formuły autor postanowił skupić się głównie na paru konkretnych elementach. Niestety, rzeczami tymi były nagłe śmierci i sceny pościgowe, czyli – w mojej skromnej opinii – najgorsze cechy horrorów stworzonych w RPG Makerze. Eksploracja w tej grze nie istnieje – poruszamy się, głównie, po liniowych lokacjach, z rzadkimi odnogami tu i tam, najczęściej szukając wyjścia. Poszukiwania te zazwyczaj prowadzą do (rzadko) zagadek lub (za często) zręcznościowych sekwencji – głównie pościgowych, ale też z omijaniem przeszkód, a w najgorszym wypadku: obu w tym samym czasie. Sekcje te byłyby denerwujące w każdej grze, tutaj natomiast sprawę pogarsza fakt ich bardzo wysokiego poziomu trudności. Ann umiera od razu po zetknięciu się z przeciwnikiem lub przeszkodą, a same etapy ucieczkowe są zbalansowane w taki sposób, że wymagają perfekcyjnego wyczucia czasu i manewrowania, co z domyślnym, RM-owym sterowaniem tworzy frustrujące, niesprawiedliwe doświadczenie.
Gra stara się łagodzić sytuację poprzez autosave i możliwość zapisania gry w dowolnym momencie, ale nie oszukujmy się – to jak nałożenie plastra na ranę szyi, świeżo po dekapitacji. Do niektórych sekwencji musiałem podejść ponad 10 razy, a do mojej 1 godziny czasu ukończenia gry, można spokojnie doliczyć z 30-40 minut, przeznaczonych na ciągłe powtarzanie części zręcznościowych. Sceny te absolutnie zrujnowały dla mnie całą grę i wielka szkoda, że autor nie wykorzystał tej pracy włożonej w sekwencje zręcznościowe, w lepsze elementy produkcji. Na przykład w zagadki. Te nie są szczególnie trudne, ale były bardzo przyjemne do rozwiązania i chciałbym ich więcej. Gra, jak wiele innych horrorów, posiada też parę różnych zakończeń i większość z nich jest bardzo rozbudowana w sensie zawartości – „prawdziwe” zakończenie mogłoby być swoim własnym, osobnym rozdziałem.
Tym, do czego w Ann absolutnie nie można się przyczepić, jest jej ogólne wykonanie. Jak wspomniałem wcześniej – gra jest bardzo dobrze zrobiona w kwestii technicznej – ale na szczególną uwagę zasługuje oryginalna szata graficzna produkcji. Sprite’y, pełnoekranowe obrazki oraz mapy wykonane są bardzo starannie, najbardziej widać tu też inspirację Ib – styl grafiki w Ann wydaje się być zmodernizowaną interpretacją wyglądu tej klasycznej RM-ówki. Jest to, z pewnością, jedna z lepiej wyglądających darmowych gier z Makera dostępnych na tę chwilę. Najbardziej unikalnym aspektem produkcji jest wykorzystanie animacji na cały ekran. Te, najczęściej parosekundowe wstawki są śliczne i dodają trochę indywidualnego charakteru grze, która na gwałt go potrzebuje. Ich wysoka jakość wykonania nie powinna dziwić – autor jest animatorem. Gra posiada też oryginalną ścieżkę dźwiękową (w tym obowiązkowy motyw głównego menu grany na pozytywce). Ten element, podobnie jak grafika, wykonany jest bardzo starannie i dobrze spełnia swoją rolę, jednakże – dobór utworów w samej grze potrafi być dyskusyjny.
Według mnie sytuacja Ann jest smutna. Jest to gra, która w kwestii wykonania i strony audio-wizualnej stoi o dwa poziomy wyżej nad konkurencją, ale w innych aspektach jest boleśnie wręcz średnia. Inspirując się i chcąc oddać hołd swoim inspiracjom, gra niestety zapomniała o stworzeniu swojej własnej, charakterystycznej tożsamości. Ponadto, okropna rozgrywka, która ze swojego gatunku czerpie wszystkie najgorsze elementy, nie pomaga w jej ocenie. Sprawia to, że nie mogę nikomu w dobrej wierze polecić Ann. Jeżeli szukasz gry z RM-a na lekko-straszny, jesienny wieczór – lepiej wyjdziesz wybierając coś innego, na przykład jednego z wielu klasyków, którym inspirowała się omawiana produkcja.
Karrmel21
Autor gry: RongRong
Wersja RM: MZ
Gatunek: Horror
Status: Pełna wersja
Rok wydania: 2021
Download: Steam
Co mnie boli to że autor poświęcił czas na animowanie cutscenek a inne elementy w samej grze były tak paskudnie nieestetyczne, że ten dysonans mnie wybijał z gry (i z równowagi) i nigdy jej nie skończyłem. Sama idea love letter do horrorów to coś do czego mam wielką słabość ale tu inspiracje były tak proste i oczywiste, że nie czułem w ogóle tej domniemanej miłości do gatunku. ;____;